Były czasy, kiedy tabernaculum z Ciałem Chrystusa znajdowało się w centrum ołtarza.
Odprawiający Mszę Świętą kapłan był zwrócony w stronę Boga Najwyższego, w stronę Nieskończoności.
Pierwszy wśród nas, jeden z nas.

piątek, 16 stycznia 2015

Charlie Hebdo: "Dokonaliśmy więcej cudów niż wszyscy święci i prorocy"



Tymczasem w moim francuskim posoborowym Kościele żaden cud się nie objawił. Chyba, że chodziłoby o jeden, pachnący poniżeniem i siarką, kiedy to 8 stycznia, w hołdzie (en hommage) redakcji piśmidła Charlie Hebdo, rozdzwoniły się w Paryżu dzwony katedry Notre Dame.

Jednocześnie, tak o własnych (tytułowych) cudach wydziera się w najnowszym numerze Charlie Hebdo jego redaktor naczelny, Gérard Biard: "W przeciągu tygodnia, ateistyczny Charlie dokonał więcej cudów niż wszyscy święci i prorocy razem. (...) Co nas najbardziej rozśmieszyło, to dzwony Notre Dame, które rozbrzmiewały na naszą cześć. (...) Chcielibyśmy wysłać papieżowi Franciszkowi wiadomość, że zaakceptujemy dzwony Notre Dame tylko po warunkiem, że będą w nie biły Femenki".

Czas przypomnieć, że postępowy szmatławiec utrzymywał się w wielkim stopniu z bluźnierstw. Szczególną jego pogardą cieszył się francuski Kościół Katolicki, coraz mniej zdolny do działalności wykraczającej poza klepanie standardowych homilek przed publicznością o średniej wieku powyżej 70 lat. Wciąż jednak jeszcze gotów do nadstawiania drugiego policzka rozbawionym uczniom Lucyfera.

Znakomitą ilustracją stosunku Charlie Hebdo do chrześcijaństwa jest sławna okładka z trzema osobami Trójcy Świętej jako "trzema tatusiami kardynała André Vingt-Trois", arcybiskupa Paryża. Jest prawdą, że gdyby nie fakt, że tym rysunkiem Luz'a (Renald Luzier), ochlapano już wiele stron pisanych i internetowych, nie odważyłabym się go zamieścić. 


Jeszcze parę wieków temu, autor rysunku straciłby poczucie humoru na stosie, a reszta redakcji musiałaby się przyzwyczaić do braku słońca w lochach. Dzisiaj, od kilku dni, pismo stanowi natchnienie milionów durni na całym świecie.

Owszem, powiedziane jest (Mt 5) "Miłujcie nieprzyjacioły wasze", ale też nigdzie nie jest powiedziane, że należy z nimi sypiać. Powiedziane jest również "Módlcie się za tych, którzy was prześladują" i dobrze byłoby przy tym zaleceniu przystanąć, pozostawiając resztę Panu Bogu.

Tymczasem, w ponure południe 8 stycznia 2015, w gęstniejącym deszczu, kilkakrotnie uderzył dzwon, potem drugi i trzeci, aż wreszcie wszystkie trzy biły w zachmurzone niebo przez cały kwadrans. W tym samym czasie, w katedrze, celebrowano mszę "na cześć ofiar zamachu i ich rodzin" (La Croix).

Medytowałam właśnie nad granicami oddzielającymi współczucie i miłosierdzie od ... (boję się napisać), kiedy odkryłam tekst: "Słowa papieża Franciszka do kardynała Vingt-Trois w związku z zamachem przeciwko Charlie Hebdo".

Tekst, podpisany przez Sekretarza Stanu, kardynała Pietra Parolina, głosi m.in. co następuje: "Jego Świątobliwość łączy się w modlitwie w cierpieniu z pogrążonym w żałobie rodzinami i smutkiem wszystkich Francuzów. (Jego Świątobliwość) powierza ofiary miłosiernemu Bogu, modląc się, aby przyjął je do swojej światłości".

A teraz siedzę przy klawiaturze i zastanawiam się, czy mogę zaryzykować opinię, że sam Pan Jezus mógłby się wiele nauczyć od naszego papieża w zakresie traktowania grzeszników obrzydliwych i aroganckich. Groźby Chrystusa pod adresem zatwardziałych grzeszników były niedwuznaczne. Czyż o Judaszu nie powiedział On na przykład, że lepiej byłoby dla niego, gdyby się nigdy nie narodził?

Moje spojrzenie na decyzje i słowa Jego Ekcelencji Jérôme'a Beau, biskupa pomocniczego diecezji paryskiej, byłoby łagodniejsze, gdyby o dzwony i mszę w Notre Dame błagały go skruszone rodziny zabitych. O tym jednak coś by się w mediach słyszało. Gorliwość Notre Dame miała więc charakter symboliczny.

Owszem, musimy wybaczać ("i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom"), tak jak musimy modlić się o zbawienie zmarłych grzeszników, ale też istnieje w tym wszystkim kwestia proporcji i przykładu dawanego żyjącym.

A Watykan? 
Czy wpłynęły do stosownej kancelarii prośby o papieskie modlitwy i "łączenie się w cierpieniu", czy też była to gorliwość kogoś z otoczenia papieża?

Oczywiste jest, że papieskie słowo zostało sformułowane bez klauzuli nieomylności i że w związku z tym mogę sobie pozwolić na jawny brak entuzjazmu wobec reakcji Watykanu. Bo tak się składa, że wiernym ziemia usuwa się spod stóp, kiedy pasterze zaczynają biegać za wilkami albo za własnym zdezorientowanym stadem, które oczekuje czegoś zupełnie przeciwnego.

Czy nie dosyć dziur w kościelnej Arce? Sobór Watykański II postawił sobie za cel dopasowanie jej do współczesności. Czy musiał jednak posługiwać się głównie świdrem?









Kto chce, niech się z rysunku śmieje. Ksiądz mówi "WATYKAN II OTWORZYŁ KOŚCIÓŁ", a ministrant dorzuca "...I LUDZIE WYSZLI".

praczka


PS
(1) Przepraszam Czytelnika za okrucieństwo, ale jak mogę pominąć, co mi poczta świeżo przyniosła! Oto ilustracja do uwag na temat aggiornamento, tym razem realizowanego we Flandrii: "Sobór Watykański II może prowadzić do utraty zmysłów: ilustrowany dowód na temat ministrantów z Ypres".



Zamieszczam rozkoszny obrazek ze strony, na której (u dołu) znajduje się video. Warto otworzyć! Nie należy potem ani śmiać się, ani płakać - trzeba zawinąć rękawy i przypomnieć sobie, że przed wszystkimi posłuszeństwami stoi posłuszeństwo Chrystusowi.


(2) Dowiaduję się właśnie, że francuski rząd chce ułatwić dostęp do aborcji (Le gouvernement veut améliorer l'accès à l'avortement). Ministrem zdrowia (zdrowia!) jest obecnie socjalistka Marisol Touraine, na fotografii bardzo z siebie zadowolona.

Może się zdarzyć (i nieuchronnie zdarzy), że madame, kwiat przecudny postępu, któregoś dnia się wykopyrtnie. Czy ponownie, w ramach niejawnego abonamentu na lewicowość, rozdzwonią się katedralne dzwony?...
p